-Aaron ocknij się.
Jesteś nam potrzebny.
Delikatne szturchnięcie
w ramie sprawiło, że powieki mężczyzny zadrgały.
-Obudź się brachu,
czas wrócić do świata żywych! Już dość leżałeś.
Aaron otworzył oczy,
jasne światło oślepiło go powodując łzy. Jęknął. Usłyszał szybkie kroki, małe
dłonie otarły jego policzki.
-Jak dobrze, że się obudziłeś.- Głos Cecil był cichy i spokojny.- Musisz się o czymś dowiedzieć,
ty...
Drzwi otworzyły się z
hukiem.
-Radze ci Cecil nie
denerwować go zbytnio. Jego serce jest osłabione.
-Nie możesz go
trzymać w niewiedzy!
Vivien popatrzyła na
nią jadowitym wzrokiem.
-To ja decyduje co
mogę a co nie. A tymczasem proponuję ci wyjść. -Strzeliła palcami- Szybko.
Cecil prychnęła,
pociągnęła Jima za rękę i wyszła trzaskając drzwiami. Furia płonęła jej w
oczach.
Vivien przygładziła
swoje długie czarne włosy i podeszła do łóżka Aarona.
-Dzień dobry Aaron.
Jak się spało?- Położyła dłoń na jego ręce, przeszły go zimne wibracje.
-Dobrze, dziękuję.-
Wyrwał rękę z jej chłodnego uścisku.
Rozejrzał się po
pomieszczeniu. Światło przenikało przez duże okna sięgające podłogi, spadając
oślepiającymi plamami na kamienną posadzkę. Odgarnął brązowe kosmyki z twarzy,
kilkudniowy zarost zakuł go w dłoń.
Usiadł gwałtownie na łóżku,
czarny koc zsunął się odsłaniając nagi tors. Popatrzył z przerażeniem na Vivien.
-Co ty mi zrobiłaś?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz bardzo dziękujemy.
Możecie tu umieszczać swoje opinie nt. Krwawej strzały i wskazówki.