Ciche pukanie do
drzwi wybudziło Aarona z odrętwiającej drzemki. Usiadł na łóżku.
-Proszę.
-schrypniętym głosem zaprosił intruza do pokoju.
Drzwi uchyliły się
lekko i wychyliła się z zza nich czarna głowa. Aaron wyprostował się myśląc, że
to Vivien. Jego ramiona trochę oklapły gdy czarne włosy okazały się niesforną
czupryną Zelina.
-Czego chcesz?
Zelin popatrzył na
niego zimno. Jego czarne tatuaże sprawiały, że wyglądał jak egzotyczne
stworzenie. Aaron nie mógł oderwać wzroku od misternych zawijasów
przypominających krzyżujące się cierniowe bluszcze okalające całe ciało Zelina.
-Koniec twojej
rehabilitacji. Czas zetknąć się z prawdziwym życiem.- Rzucił mu złożone w
kostkę ubrania.- Ubierz się, zejdź po schodach i otwórz drugie drzwi po lewej.
Zelin skierował się w
stronę drzwi, zanim wyszedł odwrócił się jeszcze raz w stronę Aarona.
-Nie radze ci
kombinować, jeden nieprawidłowy ruch i twoja siostra straci te kilka marnych
lat jakie dał jej stwórca, zrozumiano?
Aaron uśmiechnął się
do niego kwaśno. -Tak.
Gdy mężczyzna wyszedł
Aaron rzucił w drzwi butem. -Dupek.
Aarona oślepiło jasne
światło, gdy otworzył duże, przesuwne drzwi. Zmrużył oczy. Rozejrzał się po
pokoju, wypełnione było ostrym, słonecznym światłem przenikającym przez duże
okna. Nie okna-uświadomił sobie po chwili- ściany. Dwie z trzech ścian były
szklane pozwalając rozkoszować się widokiem wszechobecnego, zielonego lasu.
Niemal czuł na swoim policzku powiew wiatru targający czubkami drzew na
zewnątrz.
-Aaron, jak się
czujesz?
Twarz Viven była
szczerze zmartwiona.
-Dobrze, dziękuje.-
Usiadł na przeciwko kobiety, tyłem do szklanych ścian i oślepiających promieni
Słońca.
-Napijesz się
herbaty?
-Poproszę.- Aaron
obserwował wytatuowaną dłoń, gdy nalewała mu herbaty. Inaczej niż w przypadku
Zelina tatuaże Vivien były drobne i delikatne, przecinały skórę kobiety drobną,
kwiecistą pajęczyną. Słońce odbijało się od nich ujawniając granatową barwę.
-Bolało?
Kobieta popatrzyła na
niego zaskoczona.-Co bolało?
Wskazał palcem na jej
policzek. -Tatuaże.
-Nie.