piątek, 27 grudnia 2013

Stukostrachy. Stephen King


Na początku nie miałam czasu jej czytać bo miałam wiele innych książek, które wydawały mi się ciekawsze, potem wzięłam ją na wakacje, ale to nie była dobra decyzja, bo wiele się działo i zajmowała tylko miejsce w walizce... W końcu po dluugim czasie wzięłam się za czytanie i... książka okazała się naprawdę interesująca! Na początku średnio wciąga ale potem... nie można się oderwać, a książka jest naprawdę gruba. Miałam problemy z oderwaniem się od niej, a długie czytanie bez przerw jest naprawdę męczące.

Nigdy nie lubiłam książek, gdzie występuje dużo bohaterów człowiek się gubił... King po mistrzowsku wprowadza następne postaci, których losy gładko i naturalnie się splatają. 
Zakończenie jest według mnie najlepsze, takie jak lubię. Naprawdę polecam                                                 przeczytanie tej książki, choćby ze względu na pisarza w końcu King to king.
                                                                            Moja ocena: 6,5/ 10

piątek, 20 grudnia 2013

W te nadchodzące święta życzę...


To właśnie tego wieczoru, 
gdy mróz lśni, jak gwiazda na dworze, 
przy stołach są miejsca dla obcych, 
bo nikt być samotny nie może.

To właśnie tego wieczoru,
gdy wiatr zimny śniegiem dmucha,
w serca złamane i smutne
po cichu wstępuje otucha.

To właśnie tego wieczoru 
zło ze wstydu umiera, 
widząc, jak silna i piękna 
jest Miłość, gdy pięści rozwiera.

To właśnie tego wieczoru, 
od bardzo wielu wieków, 
pod dachem tkliwej kolędy 
Bóg rodzi się w człowieku.

Emilia Waśniowska

Moi drodzy! Za niedługo będzie rok jak jestem w tym naszym blogowym świadku. Chciałam wam podziękować za każde przeczytane przez Was słowo, za każdy komentarz. To dzięki Wam ten blog istnieje. W te nadchodzące święta chcę Wam życzyć wszystkiego co najlepsze, spokoju ducha, wewnętrznej siły. Dystansu do siebie i do otaczającego Was świata. Mam nadzieje, że następny rok będzie równie owocny i inspirujący jak ten obecny. Wesołych Świąt Kochani!

Więzy krwi 4

-Pomóż mi! Musimy się śpieszyć, nie chce wylądować w lokalnym więzieniu.
Aaron popatrzył z dezaprobatą na wysokiego, przystojnego mężczyznę.
-Te romanse kiedyś cię pogrążą.
-Ale jakie romanse. Ha! Przyjacielu, watro było.- Uśmiechnął się do Aarona i zamaszystym ruchem zasunął suwak torby.
-Warto czy nie warto skutek jest taki, że zbiry tatusia twojej panny szukają cię po mieście.
Jim z nonszalancją wygładził włosy.
-Byłem w gorszych opałach. Gdzie twoja siostra?
-Na dole.
Jim wziął swoją torbę, pogasił światła hotelowego pokoju i zszedł w ślad za Aaronem do holu. Cecil na ich widok wstała z fotela i podeszła do brata. Spojrzała na Jima.
-Och droga Cecil. Jak zwykle coraz piękniejsza.- Ucałował ją w dłoń.
-Daruj sobie te bajeczki.- Chłodnym tonem zbyła go, lecz Jim, koneser kobiet uśmiechnął się zniewalająco i poprawił pasek torby. Cecil zlustrowała go dokładnie. Gdy jej oczy zatrzymały się na torbie zapytała:
-Przed kim tym razem?
-Przed ludźmi konsula.
Cecil machnęła ręką i z dezaprobatą popatrzyła na brata.
-Gdzie teraz?
-Do hangaru, tam czeka samolot.
Jim wyprężył się dumnie: - To mój. Jedna wytworna dama dała mi go w prezencie.
-Nie taka wytworna jak się z tobą przespała.
Jim syknął.- Takie zjadliwe słowa z ust takiej słodkiej istotki nie przystoją. Tss, zostaw swój żar na później.
-Idiota.
Ukłonił się głęboko. -Do usług.
Aaron popatrzył na nich niespokojnie. Jego but wystukiwał jakiś niespokojny rytm.
-Chodźmy, nie chce tu dłużej zostać.

Szybko wyszli na dwór. Ciepłe powietrze uderzyło ich w twarz zalewając płuca i wyciskając pot z czoła. Nie bacząc na niedogodności skierowali się w stronę odległych, dużych budynków stojących na krańcach miasta. Drogę wśród ciemnej nocy oświetlały im ustawione co kilka metrów marne lampy.

sobota, 14 grudnia 2013

Więzy krwi 3

Cztery postaci przycupnięte na skraju urwiska obserwują niewielkie miasto schronione pod szklaną kopułą. Ich czarne, poszarpane płaszcze łomotają na wietrze, a kaptury osłaniają twarze.
-Jest tu?
Jeden ze stworów poruszył się niespokojnie  wdychając głęboko powietrze, jego kocie oczy przymknęły się na chwilę kryjąc czarci blask.
-Tak. Wyczułbym go nawet gdyby schronił się pod ziemią. Śmierdzi ludzką krwią.
-Tym lepiej. Ludzkich łatwiej złapać.
Stwór mruknął coś w odpowiedzi, nie przekonany. Wstał szybko depcząc i tak już ubogą roślinność. Jeden z pobratymców kucający przy ziemi skierował swe jasno płonące oczy na towarzysza.
-Co teraz?
-Idziemy po człowieka.

Najwyższy ze stworów rozłożył swój czarny płaszcz, który okazał się dużymi, poszarpanymi skrzydłami. Wzbił się w powietrze wywołując małe zawirowania pełne drobinek lodu. Reszta towarzyszy poszła za jego przykładem. Grupka stworów mając rozłożone wyglądała jak wielka, burzowa chmura. Faktura ich skórzanych skrzydeł przypominała skórę węza mieniąc się mdłymi kolorami i lekko odbijając księżycową poświatę. Mroczna, wężowa chmura skierowała się w stronę jasno oświetlonego miasta.

piątek, 6 grudnia 2013

Więzy krwi 2

Chociaż przed biurkiem stały dwa zachęcająco wyglądające fotele mężczyzna nie zaprosił ich by usiedli. Z tępym wyrazem twarzy wklepywał coś w klawiaturę komputera. Aaron chrząknął cicho chcąc zwrócić uwagę urzędnika. Mężczyzna popatrzył na nich znudzonym wzrokiem.
-Nazwisko?
-Aaron i Cecil Natel.
-Macie oboje skończone dwadzieścia pięć lat?
-Tak.
Gdy urzędnik skrupulatnie wpisał wszystko do komputera, wyciągnął z szuflady dwie, zielone opaski.
-Oto wasze przepustki. Macie pozwolenie na przebywanie w tym mieście przez trzy tygodnie. Jeśli złamiecie obowiązujące tu prawo zostaniecie doprowadzeni przed sąd i ukarani. Zrozumiano?
Gdy przybysze pokiwali głowami urzędnik wręczył im opaski. Znudzonym tonem powiedział:
-W imieniu władz miasta Raratuk życzę państwu miłego pobytu.
Pstryknął palcami, a zza drzwi wyszedł żołnierz by zaprowadzić ich na dwór. Bez słowa otworzył im drzwi i wypchnął na zewnątrz. Nim Cecil zdążyła odzyskać równowagę drzwi zamknęły się z hukiem.
-Gościnni to oni nie są.
Aaron uśmiechnął się w odpowiedzi. Ściągnął płaszcz, który ciążył mu przemoczony do suchej nitki. Założył opaskę na rękę.
Szklana kopuła wybudowana nad miastem sprawiała że mimo zimna panującego na zewnątrz temperatura powietrza wewnątrz wynosiła dwadzieścia pięć stopni Celsjusza. Mieszkańcy bez przeszkód mogli nosić cienkie ubrania. Jedynym minusem kopuły było to, że powietrze musiało być wtłaczane. Ludzie oddychając musieli wciągając w płuca suche, stojące w miejscu powietrze.
Aaron odetchnął głęboko rozkoszując się ciepłem rozchodzącym się po całym ciele.
-Gotowa?
-Tak.

Schodząc ze schodów wmieszali się tłum miasta.