***
-Jesteście tutaj, aby nauczyć się fechtunku. Od dzisiaj
będziecie przychodzić na ten plac każdego dnia dziesięć minut po nauce u
waszych Nauczycieli.
Mężczyzna w czarnym ubraniu z przytroczonym do skórzanego
pasa mieczem przechadzał się wyprostowany przed dwunastką chłopców.
-Po trzygodzinnej nauce fechtunku będzie przerwa na posiłek.
Potem udawać się będziecie na zajęcia do swych Nauczycieli. Uczyć się tam
będziecie tajemnej wiedzy o wilkołakach i wampirach.
Jego buty chrzęściły na żwirze. Marin patrzył na jego
długie, czarne włosy. Przypominały mu mięsożerne kruki unoszące się nad
padliną.
-Nazywam się Lejlo, ale macie się do mnie zwracać Mistrzu.
Lejlo się zatrzymał- Nie słyszałem.
-Tak Mistrzu!- ryknęli chłopcy chórem.
-Rozejść się do pokoi. Od jutra zaczynacie.
***
-Witaj ponownie Marinie, usiądź.
Chłopak skłonił się przed Nemezis i usiadł na krześle.
-Wyrównaj oddech, masz napij się. -Nauczycielka nalała
chłopakowi wina. -Jak było na nauce fechtunku?
Chłopak otarł pot z czoła.- Mistrz bardzo nas męczy. Ledwo
żyje.
Nemezis oderwała wzrok od otwartej księgi leżącej na stole
-Lejlo jest najlepszy w tym, co robi. Zaufaj mu, z pod jego skrzydeł wyszło naprawdę
wielu dobrych łowców.
Chłopak z kwaśną miną kiwnął głową. Wskazał palcem -Co
to jest?
-To- odparła Nemezis uroczystym głosem- zbiór wiedzy o
nieśmiertelnych. Informacje zawarte w tej księdze były zbierane przez pokolenia
łowców i pieczołowicie spisywane. W całej Lakonii są tylko cztery egzemplarze w
tym trzy u nas.
-A czwarta?
Kobieta pokręciła smutno głową, jej pszeniczne loki rozlały
się na jej ramionach.- Kiedyś, przed wiekami została nam wykradziona. Od tej
pory nikt z łowców jej nie widział.
Marin pochylił się w stronę Nauczycielki, aby przyjrzeć
się dokładniej.
-Marinie- kobieta zmarszczyła nos- Pragnę abyś po nauce
fechtunku, a przed popołudniową nauką u mnie odwiedził łaźnie. Możesz to dla
mnie zrobić?
Chłopak wzruszył ramionami.- Teraz?
-Byłoby świetnie.
Odsunął się od stołu by wstać. Nemezis odetchnęła z ulgą.
-Pośpiesz się. Nie możemy opóźniać nauki.
Chłopak wyszedł z pokoju. Znając drogę na pamięć szybko
przemykał przez wąskie korytarze prowadzące do łaźni. Nie patrząc uważnie na
otoczenie zderzył się z Vanity.
-Ojej. Przepraszam.- Szybko zaczął zbierać porozrzucane
dookoła jabłka.
-Nic nie szkodzi- Vanity masowała obolałe ramie. –Długo Cię nie
widziałam. Jak Ci idzie nauka?
Podał jej kosz z jabłkami. –W porządku. Trudno mówić na
razie o postępach. Ale… jest dobrze.
Uśmiechnęła się do niego.-Cieszę się. A teraz wybacz, muszę
iść do kuchni.
Chciała go wyminąć i odejść, ale Marin chwycił ją za ramie.
-Zaczekaj…
Popatrzyła na niego pytająco
-Może chciałabyś… pójść ze mną na spacer?
Cała twarz Marina oblała się szkarłatem.
-Może. – Odparła, po czym oddaliła się dumnym krokiem w
stronę kuchni.
-Ty idioto! Co ty
sobie myślałeś?- Zganił się w myślach. Rozczarowany poszedł się odświeżyć.
***
- Nie, nie siadaj. Dzisiaj lekcja odbędzie się w innym
miejscu. Nie można ciągle zamykać się w czterech ścianach.
Marin miał trochę inne zdanie na ten temat. Po dzisiejszych
ćwiczeniach z Lejlo był wykończony. Bolał go poza tym lewy bark, w, który
dostał drewnianym mieczem.
-Jak sobie życzysz Nauczycielko. W takim razie, jeśli nie
będzie dzisiaj nauki w bibliotece to gdzie?
Nemezis uśmiechnęła się tajemniczo. Jej zielona szata
podkreślała kolor jej kocich oczu.
-Zobaczysz. Chodź.
Wyszła z komnaty nie czekając na chłopca ten jednak szybko
ją dogonił.
-Powiedz mi- zaczęła patrząc gdzieś w dal-, co wiesz o
wilkołakach?
Marin się zamyślił.- Niewiele, większość to informację z
legend, różnych historii.
-Mimo wszystko powiedz mi, co wiesz.
- Są ludźmi potrafiącymi zmieniać się w wilki. Zabić je może
srebrny sztylet wbity w serce lub ucięcie głowy. Im bliżej pełni tym ich oczy
robią się coraz ciemniejsze. Pełnia ma wpływ…
Nemezis podniosła rękę.-Wystarczy. Większość rzeczy, jakie
mi tu powiedziałeś to same głupoty. Ale nie przejmuj się zaradzimy temu. Bardzo
szybko zaradzimy.
Marin kiwnął głową zawstydzony. Nagle zatrzymał się
zdziwiony. Doszli do okrągłej polany leżącej na środku jasnego, pachnącego
lasu. Leżały tam trzy głazy –jeden duży i dwa małe przypominające krzesła
stojące wokół dużego owalnego stołu.
Nemezis wskazała chłopakowi jeden z mniejszych kamieni.
-Chodź. Usiądziemy.
Gdy Marin usiadł, kobieta wyciągnęła z przepastnej torby
księgę, którą pokazywała ostatnio chłopakowi. Pogładziła aksamitną, czarną
okładkę. Położyła księgę na kamiennym stole i otworzyła ją na pierwszej
stronie.
Usiadła naprzeciwko chłopca.
-Kilka twoich informacji było fałszywych. W zasadzie
wszystkie.
Rozsiadła się wygodniej.
-Czytaj chłopcze.