niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdiał 3 cz. 1



Marin siedział na dyszlu od wozu i obserwował otoczenie. Nie tak wyobrażał sobie szkolenie w wiosce łowców. Gdy przybył do niej pierwszy raz przyjęto go chłodno, zabrano mu wszystkie jego rzeczy i zagoniono do czyszczenia stajni.
 Gdy udało mu się w końcu wyrwać nie miał co ze sobą zrobić więc poszedł do centrum wioski. Wioska łowców zwana też Szenir- chłopak słyszał, że w pradawnym dialekcie oznacza twierdze- była zbudowana na planie koła. Całość była chroniona grubym i wysokim murem. W centrum wioski znajdował się kwadratowy plac na którym odbywały się zabawy i pojedynki łowców.
 Marin nie mógł się doczekać kiedy będzie jednym z nich. Gdy pierwszy raz wchodził do wioski zaskoczyło go  to, że wszystko było uporządkowane: najbliżej muru mieszkali chłopi, którzy uprawiali role aby wyżywić wioskę, w następnym, najszerszym kole mieszkali łowcy. Marinowi nie spodobała się atmosfera tam panująca, czuło się tam wrogość i skrywaną złość. Najbliżej centrum mieściły się trzy budynki; tam szkolili się i mieszkali początkujący. Chłopak wiedział, że kiedyś zamieszka w jednym z tych ceglanych, krytych gontem budynków. Na razie umieścili go w jednej z chałup w pobliżu stajni. Śmierdziało tam końskim łajnem i było pełno pluskiew i pcheł. Pracowało z nim i mieszkało jeszcze trzech chłopców. Dwóch z nich miało szesnaście lat jak Marin, a jeden był o rok młodszy.
Chłopak podrapał się po głowie i wyciągnął małego robaczka. Jego twarz wykrzywiło obrzydzenie. 
-Marin!- jasnowłosy, wysoki chłopak podbiegł do niego. – Szukam cię wszędzie. Coś się dzieje. Zabrali Mata i Regiego, nas też szukają. Chodź- pociągnął go za rękę. Skołowany Marin dał mu się pociągnąć w stronę stajni.
- Ale o co chodzi? Mówili cos?
-Nie. Tylko tyle, ze mam cię odnaleźć. Czuje, że nasza nauka właśnie się rozpoczyna. To cudowne!- chłopak podskoczył z radości.  Marin pomyślał, że jak tak dalej pójdzie to kolega wyrwie mu rękę
- Jeremi puść, sam pójdę.- wyrwał się z miażdżącego uścisku. Masując obolałe ramie pobiegł za Jeremi.

Rozdział 2 cz.6



***
Eleni czuła się jak w maligmie. Straciła już rachubę przejechanych dni. Pewna była tylko ramion Horiszjo, które obejmowały ją by nie spadła z konia. Nieliczne postoje były jedynym powodem, dla których wyrywała się z odrętwienia. Najlepiej czuła się, gdy podróżowali, mogła wtedy odciąć się od świata i wspominać tych, którzy odeszli.
 Horiszjo martwił się stanem Eleni. Rozmawiali o tym z Szenue. Ten nie potrafił mu pomóc. W końcu po kilku dniach wędrówki znaleźli dobre miejsce na obóz.
Horiszjo zsiadł z konia.
-Eleni, rozbijemy obóz, chodź.
Chwycił ją w pasie i postawił na ziemi. Była taka drobna w jego ramionach. Eleni zadrżała z zimna.
-Masz. –Horiszjo podał jej swój płaszcz. Dziewczyna owinęła się nim. Owionął ją jego zapach.
-Usiądź, ja rozbiję dla ciebie namiot.
Eleni uśmiechnęła się z wdzięcznością. Gdy ten odszedł, obserwowała wojowników. Przyprawiali ją o dreszcze. Byli duzi, ponurzy i milczący. Przez całą podróż zamieniali między sobą raptem kilka słów. Różnili się od mężczyzn z wioski. Tamci wydawali się krusi, ludzcy. Eleni zdziwiona, że doszła do takich konkluzji zaczęła obserwować oddział ze zdwojona siłą. To, co zauważyła zaciekawiło ją. Każdy posiadał magnetyzm, który przyciągał ją. Największe przyciąganie czuła do Horiszjo. Spłonęła rumieńcem.
-Co się ze mną dzieje?
Eleni poruszona skupiła się obserwowaniu wszystkich oprócz Horiszjo. Jego postura i kocie ruchy dezorientowały ją, czuła się bezbronna. Zauważyła czyjś wzrok, odwróciła się w tamta stronę. Ibrahim się do niej uśmiechał. Nieśmiało odwzajemniła uśmiech.
-Ibrahim, bierz się za rozpalanie tego ognia! Migiem.
Szenue zganił chłopca. Popatrzył na Eleni, zobaczyła w jego oczach wrogość. Szybko spuściła wzrok. Poczuła czyjąś rękę na ramieniu.
-Chodź, zaprowadzę cię do namiotu. Będziesz mogła odpocząć.
Horiszjo pomógł jej wstać. Zauważył dziwne roztrzęsienie Eleni. Rozejrzał się dookoła i napotkał wzrok Szenue. Popatrzył na niego z naganą.
-Horiszjo, wszystko w porządku?
-Tak, chodź.
Dalej patrząc na Szenue pociągnął Eleni w stronę namiotów. Szenue w końcu spuścił wzrok. Niczego nie świadoma dziewczyna dała zaprowadzić się do namiotu. Horiszjo odciągnął pół materiału. Wszedł za nią. Rozejrzała się i padła na posłanie. Horiszjo usiadł obok niej.
-Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. Zwykłego koca i odrobiny snu.
Horiszjo się uśmiechnął.
-Najlepiej się śpi, gdy człowiek jest zmęczony. Spróbuj zasnąć. Obudzę cię, gdy upolujemy coś na śniadanie.
Gdy był już przy wyjściu Eleni się odezwała.
-Mógłbyś zostać?
Popatrzyła na niego wielkimi oczami.
-Nie chcę zostać sama.
Horiszjo podszedł do niej. -Lepiej nie. -Pogładził ją po policzku.
-Nie chcesz chyba pozbyć się cnoty z pierwszym lepszym, co?
Eleni popatrzyła na niego poważnie.
-Nie jesteś pierwszy lepszy.
Horiszjo uśmiechnął się.
-Odpoczywaj. Przyjdę do ciebie.

sobota, 20 kwietnia 2013

Eragon. Christopher Paolini

Kiedy dostałam tę książkę z okazji świąt Bożego narodzenia pięć lat temu byłam jedenastoletnią dziewczynką wprost pożerającą książki. Już przy wigilijnym stole zaczęłam ją czytać.
Chociaż czytałam ja już cztery razy, dalej jestem pod wpływem urokliwego świata, który wykreował Paolini. Książka jest pierwszą częścią z cyklu Dziedzictwo.
Opowiada ona o młodym chłopcu- tytułowym Eragonie- który pewnego dnia będąc na polowaniu w górach zwanych Kośćcem spotyka na swej drodze dziwny, duży kamień... Po pewnym czasie wykluwa się z niego małe, śliczne stworzenie zwane w starych legendach smokiem. Chłopak wychowuję smoczyce i nadaje jej imię Saphira. W pewnym momencie książki  ucieka ze starym bajarzem Bromem przed złymi stworzeniami- wysłannikami złego króla Galbatorixa, który pragnie złapać Saphire...
Książka jest napisana lekko i ciekawie. Bohaterowie są barwni i każdy znajdzie kogoś z kim będzie się mógł utożsamić.  
Moje ocena: 10/10

piątek, 19 kwietnia 2013

Ciepłe ciała. Isaac Marion

Książka mówi o zombie R i o jego życiu "nieżywego, ale mimo wszystko nieumarłego". Kiedy dhampirka19 wcisnęła mi w dłoń tę książkę pomyślałam, czemu nie? Zachęciło mnie też to, że spoglądając na okładkę zobaczyłam opinię Stephenie Meyer:
"Isaac Marion stworzył najbardziej niezwykły wątek romantyczny, z jakim kiedykolwiek się spotkałam, że mogłabym aż tak dać się urzec zombie."
Pełna zapału zaczęłam czytać. Niestety rozczarowałam się tą książka. Sam pomysł napisania o zombie był oryginalny, ale już historia w niej zawarta była- według mnie- powielaniem schematów. Przez pierwszą część książki możemy poznać naszego głównego bohatera, młodego bohatera o imieniu R, który mimo pewnych problemów w wysławianiu się (wszak zombie tylko jęczą i warczą) ma głębokie życie wewnętrzne. 
W drugiej części w jego nieciekawym życiu pojawia się ( a jakże!) dziewczyna. Dalej już nie muszę niczego pisać. Powiem tylko tyle, że koniec nie jest zaskakujący. Zombie zmienia się z powrotem w żywego za sprawą pocałunku Julie.
Moje ocena: 3 /10.

środa, 17 kwietnia 2013

Anioł. Dorothea de Spirito

 
Liryczna, trzystu stronicowa opowieść o miłości, przyjaźni i strachu. Książka wciąga od pierwszej strony przedstawiając nam niesamowity świat Aniołów.
Siedemnastoletnia Vittoria różni się od swojej rodziny i przyjaciół. Mianowicie nie ma skrzydeł, ani pszenicznych włosów  jak jej rodzice. Dziewczyna czuje się samotna i wyobcowana. Do czasu, gdy poznaje Guglielmo- demona o pięknych, czarnych oczach. W małym miasteczku Viterbo szykują się zmiany. Czy Vittoria uchroni swoją miłość przed społecznością Aniołów?
Wszak starożytne prawo zabrania Aniołom kochać demony...
Moja ocena 7/10

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 2 cz.5




***

-Puszczaj. To boli! –Eleni się szarpała, gdy łowcy wiązali jej nogi i nadgarstki.
-Uspokój się, bo dopiero zaboli.
Eleni popatrzyła na mężczyznę gniewnym wzrokiem.
-Czego ode mnie chcecie? Nic nie zrobiłam. Wiedziałam, że łowcy nie są jakoś nadzwyczajnie bystrzy, ale powinni rozpoznac człowieka. Słyszysz? Jestem człowiekiem, a ty…
Nie dała rady dokończyć, bo jeden wojownik zatkał jej usta kawałkiem materiału i przewiesił przez konia. Eleni zapiszczała oburzona.
-Zgrabny ma tyłeczek. A może by tak… -Jeden klepnął ją w pośladek.
-Zachowaj swoje popędy na później. –powiedział Elza. –Wiesz co mówił Alan. Mamy dostarczyć ją nietkniętą.
Mężczyzna westchnął rozczarowany. Elza się uśmiechnął.
-Znajdziemy ci kogoś innego.
Wyprostował się w siodle.
-Panowie na koń! Jedziemy.
Czwórka łowców pocwałowała na południe.
Eleni czuła każdy wstrząs w swoim ciele. Nigdy nie lubiła jazdy konnej, a już zwłaszcza w takiej niewygodnej pozycji. Zacisnęła zęby. Czuła po swojej lewej stronie ciało jeźdźca. Śmierdziało od niego potem i koniem. Eleni przypomniała sobie zapach Horiszjo. Głęboki korzenny. Poruszyła się niespokojnie. Miała maleńką nadzieję, że ją uratuje.
Głupia jesteś. On jest tylko człowiekiem. -przełknęła gorzkie łzy -Horiszjo, gdzie jesteś? Potrzebuję cię. Tak bardzo cię potrzebuję.
Powtarzała słowa niczym jakąś litanię myśląc, że może chociaż jedna z jej wielu myśli dotrze do wybawcy.
Nagle koń się zatrzymał.
-O co chodzi? –zapytał ten, co wiózł Eleni.
-Nie wiem. Coś jest nie tak. –Elza obejrzał się dookoła. –Ktoś tu jest.
Serce Eleni drgnęło. Trójka jeźdźców wzmogła czujność.
-Wilkołaki? Czułem ich obecność, ale wydawało mi się, że odjechali.
-To źle myślałeś. Głupcze! Kto cię uczynił łowcą? Szybko! Jedziemy!
Pognali przed siebie. Nagle konie się spłoszyły wyczulone na istoty nieziemskie.
-Cholera.. jasna! Wyciągnąć miecze! Oni gdzieś tu są!
-Ilu? Ilu do cho…?!
Nagle pojawiła się jakaś sylwetka na czarnym koniu. Jej płaszcz łomotał na wietrze dając wygląd potępionego ducha.
-Oddajcie mi dziewczynę.
Mężczyźni okrążyli Horiszjo.
-A to dlaczego? Ona jest nasza. –Elza uśmiechnął się do niego. Horiszjo przymknął na chwilę oczy.
-A więc dobrze. Sami wybraliście swój los.
Nie czekając już ani chwili dłużej zamachnął się mieczem na tego z prawej, dźgnął go mieczem pod szyję. Eleni w tym czasie nie czekając aż spadnie na nią trup jeźdźca, zsunęła się z konia i na drżących przewiązanych sznurem nogach, odczołgała się pod pobliskie drzewo. Patrzyła na walkę mężczyzn zafascynowana. W międzyczasie Horiszjo zabił już drugiego łowcę. Działał błyskawicznie. Odwrócił się w stronę następnych dwóch, gdy poczuł, że ktoś skoczył na niego. To trzeci łowca zrzucił go swoim ciałem z konia. Elza już czekał z mieczem, na ziemi. Horiszjo zaklął szpetnie. Mógł się spodziewać, że będzie miał problemy z wyszkolonym oddziałem. Wyszarpnął z cholewy buta mały, zakrzywiony nóż i wbił między żebra napastnika. Odepchnął charczące ciało. Następny mężczyzna wbił miecz w nogę Horiszjo. Ten zajęczał z bólu. Wyszarpnął z nogi ostrze i odrzucił na bok. Nie zdążył zaatakować Elzę, bo ten skoczył na konia i pogalopował jak najdalej. Horiszjo wyciągnął strzałę z kołczanu na plecach i naciągnął cięciwę. Strzelił. Trafił dokładnie w miejscu, gdzie jest serce. Upadł zmęczony. Walka z czterema mężczyznami go wyczerpała. Poczuł chłodne palce na swej twarzy.
-Eleni, czy wszystko z tobą w porządku? Nie zrobili ci krzywdy?
Eleni się uśmiechnęła.
-Raczej to ja powinnam spytać czy z tobą wszystko w porządku.
Jej ręka zjechała na jego nogę.
-Jesteś ranny.
Horiszjo zadrżał.
-Wszystko w porządku. To lekka rana.
Wstał gwałtownie.
-Chodź. Nie możemy tu zostać. Będą nas szukać.
Eleni zadrżała.
-Kim oni byli?
Horiszjo popatrzył na nią łagodnie.
-Okrutnymi bestiami, które mają czelność nazywać się obrońcami ludzi.
Pomógł jej wsiąść na konia. Już będąc oparta o twardy tors Horiszjo, zapytała.
-Byłeś w wiosce?
Horiszjo poruszył się niespokojnie.
-Byłem.
-Widziałeś…?
-Widziałem Eleni. Ich ciała leżały martwe w gospodzie.
Dziewczyna oklapła.
-Ale, dlaczego? –zapytała.
-Nie wiem. Nikt nie wie. Tak chcieli bogowie.
Horiszjo starł z policzka Eleni łzę.
-Ile masz lat? –zapytał nagle.
-Siedemnaście. –odparła zdziwiona. Horiszjo się uśmiechnął.
-Jesteś taka młodziutka, a tyle przeżyłaś.
Po policzkach Eleni dwiema strugami spływały słone łzy. Razem pocwałowali na południe.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 2 cz. 4



***

Grupa mężczyzn siedziała przy ognisku i popijała z butelki. Nikt nie zauważył postaci ukrywającej się poza źródłem światła.
-Elza powiedz mi jak to było z tym rozkazem?
Chłopak się uśmiechnął.
-Mamy złapać kobietę, dziewczynę w zasadzie, która ma na lewej łopatce czerwone znamię.
Mężczyźni się uśmiechnęli.
-Zapowiadają się ciekawe łowy. Nie polowaliśmy jeszcze na człowieka.
Elza na niego popatrzył.
-To nie jest człowiek.
Gdy Horiszjo oddalał się ukradkiem w stronę Ibrahima i koni. Nurtowała go myśl kim jest owa dziewczyna.
-Czego się dowiedziałeś? –zapytał Ibrahim, gdy Horiszjo wyłonił się z lasu.
-Planują coś paskudnego. Wracasz do obozu.
Horiszjo wsiadł na konia, Ibrahim zrobił to samo.
-A co z tobą? –zapytał.
-Ja nie wracam. –mówiąc to odwrócił się i odjechał. Na północ. Ibrahim po lekkim wahaniu pocwałował w przeciwnym kierunku.
Gnał co tchu w stronę wioski. Modlił się do Luny o to, aby jego przypuszczenia nie okazały się słuszne. Gdy był już w zasięgu wzroku od wioski, poczuł swąd spalenizny. Jego uszy wyłapały krzyki mordowanych ludzi i kwiki palonych zwierząt. Pośpieszył konia. Wjechał do wioski jak rozpędzona strzała. Zatrzymał się i zsiadł z konia. Tak było mu łatwiej szukać jej zapachu. Widział ją jako cieniutka nić prowadzącą wszędzie tam, gdzie ona przeszła. Widział wszędzie krzyki, ogień i pełno krwawych trupów. Była to zdecydowanie robota łowców. Oni nie czuli współczucia, pragnęli tylko wykonać zadanie.  Nagle poczuł świeży ślad prowadzący w stronę karczmy. Pobiegł w tamtym kierunku. Biegnąc i klucząc między wozami pozostawionymi samotnie na drodze i przeskakując przez truchło konia, dopadł do drzwi gospody. Otworzył je kopniakiem. Owionął go zapach krwi i dwóch wampirów. Wzmógł czujność, usłyszał jakieś hałasy na piętrze. Omijając dwa trupy, rozpoznał w nich Salena i Ewę. W jej martwych oczach widać było grozę i strach. Horiszjo szukał trzeciego trupa. Nie znalazł. Wchodząc na górę wyciągnął miecz z pochwy. Wpadł do pokoju, gdzie zapach wampirów był najsilniejszy. Zaatakowała go jakaś jasnowłosa plama. Gdy rzucił przeciwnika na przeciwległą ścianę, ujrzał młodego jasnowłosego chłopca o świdrującym spojrzeniu. Nie dał się jednak zwieść. Wiedział, że wampir może być starszy i silniejszy od niego. Przyczaił się z mieczem gotowy odeprzeć atak.
-Proszę zostaw nas w spokoju!
Podeszła do niego kobieta.
-Nie jesteśmy w tej chwili wrogami. Nie szukamy zwady.
Pomogła wstać wampirowi. Ten patrzył na Horiszjo podejrzliwie masując obolały bark.
-Widzieliście młodą dziewczynę? Ma rude włosy i jest krewną właściciela karczmy.
Kobieta się zaśmiała.
-Chciałeś powiedzieć: była. Bo ile się nie mylę, ich trupy leżą na dole.
Horiszjo się najeżył.
-Widziałaś ją pijawko czy nie?!
Młodzian zawarczał. Kobieta zatrzymała go ręką.
-Tak, widziałam. Łowcy ją zabrali.
-Gdzie?! Mówże kobieto!
-Pojechali w stronę gór. Było ich czterech. Reszta pojechała na południe.
Horiszjo niewiele czekając otworzył okno, stanął na futrynie i skoczył w dół. Spadając zręcznie na dwie nogi, wystraszył psa, który ze skowytem pobiegł w stronę budy. Gwizdając na swego konia podbiegł do trupa mężczyzny i zabrał mu łuk i kołczan, który miał na plecach.
-Musiał być myśliwym. –pomyślał. –Teraz już nigdy nie wyżywi swojej rodziny. O ile jego rodzina przeżyła.
Wsiadł na swego konia i pocwałował w stronę gór

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 2 cz.3



***

Jechali już kilka długich minut, żadne z nich nie odezwało się przez ten czas. Gdy Horiszjo się powoli uspokajał, chłopak ukradkiem się mu przypatrywał. W końcu Horiszjo się odezwał.
-Co widziałeś?
Ibrahim popatrzył na niego z niepokojem.
-Oddział łowców dość liczny dla gwoli ścisłości, spieszyli się. Zachowywali się jakby czegoś lub kogoś szukali.
Horiszjo się skrzywił. -Nędzne psy.
-Poruszali się na północ. Przewodził im niejaki Alan. To w stronę wioski. Trzeba ostrzec chłopów!
-Wiem. Spokojnie Ibrahimie. Nie powinniśmy się mieszać w nie nasze sprawy.
Ibrahim prychnął.
-Panie! Pozwolimy im przetrzepać całą wieś? W końcu wpadną na nasz trop! Ktoś im o nas powie.
Horiszjo popatrzył na niego łagodnie.
-Jesteś jeszcze młody. Nie walczyłeś z łowcami. Są bezwzględni i okrutni. Nigdy nie okazują łaski. Łowcy są stworzeni tylko do jednego: aby zabijać. Jesteś pewien, że chcesz się mieszać w ich sprawy?
Ibrahim jechał w milczeniu ze spuszczoną głową. Horiszjo uśmiechnął się.
-Tak myślałem.
Następną godzinę jechali w milczeniu. Myśli Horiszjo odpłynęły gdzieś w dal w krainę pełną pięknych ognistowłosych dziewcząt tańczących na kwiecistych łąkach.

Żelazny król, Julie Kagawa

Żelaznego króla, czy jak kto woli Iron King, czytałam już jakiś czas temu. Pamiętam, że kupiła mi go ma
ma w Empiku, i pamiętam, że zaraz jak wróciłam, usiadłam na ławce przed domem (był lato), otworzyłam i zaczęłam czytać.
Była to pierwsza książka, którą tak błyskawicznie pochłonęłam, dwie godzinki i pytanie 'kiedy ciąg dalszy?'.
Byłam, i nadal jestem zafascynowana elfami zrodzonymi z ludzkiej wyobraźni, żelazem, które zabija i miłością, która karze wybierać.
Bajeczny świat pani Julie wciągnął nie tylko mnie, tuż po przeczytaniu, książkę pożyczyłam fanatyczce, a potem czytałam ją bratu, teraz leży na półce kassy...

Od pierwszych stron Robbie, zgarnął moje uznanie, naprawdę polubiłam tego kolesia, a gdy się okazało, że jest postacią rodem z mitów i legend, Puk stał się prowokantem do powracania do Żelaznego króla...

Meghan Chase, zwykła uczennica i niepozorna osóbka, kryje w sobie więcej niż niejeden może sobie wyobrazić. Przez całe życie idąca naprzód, z Robbiem u boku, była w wielkiej nieświadomości otaczającego ją świata.
Pewnego dnia, gdy jej brat zmienia się nie do poznania, Meghan odkryje prawdę, nic nigdy nie było takie jak się wydawało, Urok i tajemnica okalały wszystko, teraz, gdy już powoli opadają, kurtyna odkrywa przed dziewczyną życie i istnienia, które zawsze były tuż obok.
Zmuszona do walki, wkracza w obcy dla niej świat i krocząc za Pukiem (Robbie, który odsłania swe drugie oblicze) zrobi wszystko by odnaleźć brata, którego elfy porwały do NigdyNigdy.

Meghan musi ostrożnie wybierać i podejmować dobre decyzje,
w przeciwnym razie...

Teraz już nic nie będzie takie samo.

Jak RAZ zobaczysz prawdę, już ZAWSZE będziesz jej świadomy...

Moja ocena: 10/10.

 by dhampirka19


Żelazny król. Julie Kagawa

Boicie się potworów w szafach? Ja po przeczytaniu tej książki zaczęłam sprawdzać czy coś, a raczej ktoś nie kryje się pod moim łóżkiem...

Megan jest zwykłą nastolatką, chodzi do szkoły, narzeka na swoje "ciężkie życie".
Podkochuje się w kapitanie drużyny futbolowej...Wszystko zmienia się gdy czteroletni brat gryzie ją w nogę,a przyjaciel okazuje się starodawnym chochlikiem... Megan wyrusza do krainy Nigdzienigdzie by stawić czoła przygodzie swojego życia...

Żelazny król to coś dla tych, którzy lubią Tolkienowską magię i Wiedźmińskie klimaty. Julie Kagawa mistrzowsko łączy nasz 'zwykły', ludzki i przede wszystkim nowoczesny świat z baśniową krainą pełną troli, kelpi i elfów. Krainą do której wchodzi się przez każdą dziecięcą szafę.
Odważysz się wejść?
     

                                           Moja ocena: 7,5/10




Kilka odpowiedzi na kilka pytań

Dzięki Grey, że wytypowałaś mój blog. Ciesze się i postaram odpowiedzieć na twoje pytania możliwe wyczerpująco.

1.Gdybyś mógł/a spełnić jedno marzenie. Wahałabyś/aś?
Hm... Raczej tak, wahałabym się. Jeśli masz na swój użytek jedno, jedyne życzenie to nie lepiej byłoby pomyśleć o kimś innym? Jest wiele ludzi którzy cierpią, mają problemy... A jeśli już chcesz komuś pomóc musisz upewnić się, czego potrzebuje. Można zrobić wiele złego jednym życzeniem jeśli jest nie przemyślane. Podsumowując: ciesze się, że nie muszę podejmować takiego wyboru.
 
2.Ulubiony kwiat?
Nie znam wielu odmian kwiatów, ale mam swój ulubiony rodzaj. Lubie stokrotki, kojarzą mi się z dzieciństwem. Pamiętam jak moja mama uczyła mnie robić z nich wianki.
 
3.Na jakiej osobie się wzorujesz?
Na nikim. Jestem osobą która chce poznać przede wszystkim siebie. W moim życiu nie ma już miejsca na branie przykładu z kogoś.
 
4.Gatunek muzyczny którego najchętniej słuchasz to...?
Nie mam jako takiego swojego ulubionego gatunku muzycznego, słucham to co lubię.
 
5.Zamknij oczy i wyobraź sobie las. Jaki on jest?
Ha! Nie muszę sobie wyobrażać, mam go za płotem. Mój las jest... słoneczny, jasny. Lubię się po nim przechadzać. Jeśli potrzebuje samotności lub po prostu mam ochotę na spacer wybieram się do mojej czarodziejskiej krainy. Lubie sobie wyobrażać, że jestem leśną nimfą i przechadzam się po moich włościach. W moim leśnym zaciszu moja wyobraźnia rozwija skrzydła.

6.Przyjaciel to dla Ciebie?
Osoba, której mogę zaufać, która pomoże, doradzi.
 
7.Co robisz w wolnej chwili?
Czytam, pisze... Ale przede wszystkim marze.
 
8.Czym jest dla Ciebie wiara?
Czymś nie osiągalnym przynajmniej dla mnie. Jeśli ktoś wierzy to punkt dla niego! Wielki szacun, tylko ludzie naprawdę silni potrafią szczerze wierzyć.

9.Co sprawia Ci największą radość?
Sprawianie jej innym.

10.Udzielasz się charytatywnie? 
Nie.