Łup!
Mocny wstrząs wbił Cecil w fotel. Lewe skrzydło samolotu przechyliło się
niebezpiecznie.
-Co to
było do cholery?!
Aaron
zapiął pasy i przysunął się bliżej panelu sterowania.
-Nie
wiem. Coś w nas musiało uderzyć
Jim
popatrzył na niego jak na wariata.- Bez jaj, na takiej wysokości?
-Dziwisz
się? Dużo różnego szajsu lata wokół.
Samolot
zatrząsł się ponownie sprawiając, że połowę lampek ostrzegawczych włączyło się
świecąc jasno. Cecil wyjrzała przez małe okienko.
-Aaron,
tam coś lata.
Aaron
uwijał się jak w ukropie. Włączał szybko jakieś przyciski i przesuwał drążki.
Samolot wzniósł wyżej ukrywając się za chmurą.
-Możesz
mi opisać to zwierze?
-Zwierze?
Nie wydaje mi się. Pamiętasz to coś na w czasie burzy? Jest podobne.
Samolot
odwrócił się do góry nogami. Cecil krzyknęła, a Jim uderzył się mocno w tył
głowy, popłynęła krew. Nagle wszystkie szyby pękły zasypując ich kaskadą
odłamków, do wnętrza wdarło się zimne powietrze warcząc ogłuszająco. Kadłub
samolotu pękł na dwoje ukazując cztery istoty okryte czarnymi, wężowymi
płaszczami. Ich ostre szpony cięły metal jam masło. Jeden ze stworów zionął
Aaronowi w twarz. Mężczyzna zakrył twarz rękawem krzywiąc się. Stwór zaśmiał
się i puścił wystający metal, podmuch wiatru pociągnął go w górę. Reszta
zrobiła to samo pozostawiając po sobie rozpruty, spadający samolot. Aaron
przysunął się do Cecil, tuląc ją. Jim leżał gdzieś z boku nieprzytomny.
-Co to
było?!
-Nie
wiem.
Cecil
wtuliła się w kurtkę brata.
-Aaron?
-Tak
Cecil?
-Spadamy.
Ścisnął
jej dłonie.
Robi się coraz ciekawiej, nurtuje mnie jedno pytanie: co tam jeszcze siedzi w głowie kassy?
OdpowiedzUsuń