sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 4 cz.5


***
-Gdzie jedziemy? Do twojej wioski? Będę szczęśliwa móc zobaczyć miejsce twojego dzieciństwa. Nie musisz się martwić, łowcy nie dowiedzą się niczego… Nie powiem im choćby nie wiem, co.
-Nie jedziesz ze mną.
-Co?
Eleni zatkało. Nagle jej dobry humor gdzieś uleciał.
-Jak to? Co takiego zrobiłam, że nie mogę…
Przerwał jej.
-Ty nic, ale tobie mogą coś zrobić. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, jakie są wilkołaki. Nie wszyscy są tacy jak ja czy Szenue.
Popatrzyła na niego. Szenue wyczuwając jej wzrok podniósł głowę. Szybko odwróciła się z powrotem i pogoniła trochę konia by zrównać się z Horiszjo.
Chociaż nigdy nie jeździła konno, tę klacz prowadziło się wspaniale. Była posłuszna na każde nawet najbardziej nieporadne polecenia Eleni. Nazwała ją Złocistą ze względu na piękne zabarwienie klaczy.
-W takim razie gdzie mnie zabierasz?
-Do mojego bardzo dobrego przyjaciela. Ma wielki dom w mieście zwanym Minos. Będziesz tam miała luksusy, jakich nie miałaś w wiosce.
-Myślisz, że tylko na tym mi zależy? Pytałeś mnie w ogóle o zdanie, co ja na ten temat myślę?
Mina Horiszjo była zacięta.
-Nie mam, co z tobą zrobić. Takie rozwiązanie sprawy wydawało mi się najrozsądniejsze.
Eleni prychnęła.
-Jestem już dorosła, mogę za siebie odpowiadać.
-Już te słowa świadczą, że jest inaczej.
-A niech Cię Horiszjo!
Ze złością spięła konia do galopu. Chciała pobyć trochę sama, z dala od irytującego ją wilkołaka.
-Ibrahimie jedź za nią.
Chłopak kiwnął głową i pojechał za dziewczyną.

***
-Eleni! –Wskazał palcem- Popatrz!
Obrażona dziewczyna od niechcenia spojrzała we wskazanym kierunku. Jej oczom ukazał się nieznany dotąd widok.
-Co to jest?
Horiszjo uśmiechnął się tajemniczo.
-Minos.
-To jest miasto?
Zdziwiona Eleni przyjrzała się uważniej. Za nic w świecie nie podejrzewałaby, że ta dziwna, prostokątna budowla na horyzoncie jest miastem.
-Rozumiem twoje zdziwienie. Minos zbudowane jest na ruinach starej warowni, jeszcze teraz można znaleźć wiele podziemnych tuneli i starych budowli.
-To musi być niezwykłe, mieszkać na kurhanie starych czasów.
Horiszjo spoważniał, jego wzrok spowiła mgła.
-Otóż to Eleni.
Spiął konia do kłusa, Eleni zrobiła to samo. Gdy go dogoniła powiedział:
-Wieczorem będziemy w mieście.
Jechali w milczeniu kila minut. Eleni nie smuciła się rychłym rozstaniem. Jeszcze do teraz wrzał w niej tłumiony gniew. By odegnać myśli od drażliwych tematów zapytała:
-Dlaczego twoja wataha nie poszła z nami?
-Ponieważ wzbudzalibyśmy niepotrzebne zainteresowanie. Już teraz wiele ryzykuje jadąc z tobą.
Dziewczyna się zamyśliła.
-To, dlaczego do mojej wioski wjechaliście wszyscy?
Uśmiechnął się i popatrzył na nią czarnymi oczami. Eleni zaparło dech w piersiach od tego widoku.
-Twoja wioska jest mała, nie przyciąga uwagi.
-A mimo wszystko nas znaleźli.
Horiszjo przytaknął. Dziewczyna z rumieńcami na twarzy zapytała:
-Dlaczego twoje oczy zmieniają kolor?
-Co?
-No pytałam…
-Wiem, o co pytałaś. Zdziwiłem się tylko, że zwróciłaś na to uwagę. Nie wiele ludzi to zauważa.
-Mówisz tak jakbyś nie był jednym z nich.
-Bo nie jestem.
Ta krótka odpowiedź zmieszała Eleni. Już nic więcej nie mówiła. Przez resztę dnia jechali w milczeniu aż do bram miasta.
Eleni zatrzymała się przed bramą. Podziwiała grube, szare mury i masywne drzwi. Zsiadła z konia i dotknęła jednego z metalowych zawiasów.
-Ogromne prawda? Drzwi mają wysokość trzech mężów postawionych jeden na drugim i grubość jednego z nich.
Dziewczyna popatrzyła na Horiszjo, jej oczy błyszczały. Wilkołak kierowany impulsem zbliżył się do dziewczyny.
-Mury mają podobno grubość trzech łokci.
Eleni się zaśmiała.
-Widzę, że znasz się na murach.
Odpowiedział jej uśmiechem. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie. Jego bliskość ją oszałamiała, drżały jej nogi. Nagle zrobiło się jej smutno. Przytuliła się do niego i zapłakała w koszule.
-Nie płacz Eleni, wrócę po Ciebie. Obiecuje.
Popatrzyła na niego zapłakanymi oczami.
-Będę czekać.
-Ja też.
Podniósł Eleni i delikatnie pocałował. Dziewczyna przestała płakać z wrażenia i przytuliła się do niego. Po chwili obudził się w niej nieznany jej dotąd żar. Wplotła dłonie we włosy Horiszjo i mocnej przycisnęła się do niego. Poczuła jak się uśmiecha, i odwzajemnia pocałunek.
Po nieskończenie długiej chwili Horiszjo oderwał się od Eleni. Oparła czoło na jego piersi. Wtulona w niego zapytała:
-Gdy wejdziemy za ta bramę ta chwila się skończy. Prawda?
-Może i tak. Ale ile jeszcze takich chwil przed nami!
Postawił ją na ziemi.
-Chodź już późno.

Trzymając w jednej ręce lejce koni, a w drugiej dłoń Eleni weszli do miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz bardzo dziękujemy.
Możecie tu umieszczać swoje opinie nt. Krwawej strzały i wskazówki.