wtorek, 26 listopada 2013

Więzy krwi

Mroźny, mocny wiatr szarpie ubraniami dwóch wędrowców. Zimne podmuchy wdzierają się do oczu i nosa powodując dreszcze. Przybysze czują głębokie pomrukiwania okolicy, to miejsce ich nie chce, wysyła nieme groźby. Przyspieszają prąc przed siebie z oślim uporem. Ubrania łomotają na wietrze co upodabnia ich do dużych, groteskowych ptaków. Drobna kobieta przystaje, by odgarnąć mokre kosmyki z twarzy.
-Aaron!
Mężczyzna posłał kobiecie pytające spojrzenie.
-Popatrz.
Aaron spojrzał we wskazanym kierunku. Zmrużył oczy, by lepiej widzieć. Daleko na horyzoncie, wśród burzy i zawiei zobaczył postać kierującą się w ich stronę. Impulsy jakie wysyłała sprawiały, że czuł na sobie zimne, mokre macki. Wziął kobietę pod rękę i pociągnął za sobą zmuszając ją do biegu.
-Co to jest?
-Nie wiem Cecil.
Kobieta zadrżała. Aaron wyczuwając, że to nie tylko zimno przytulił siostrę. Wyszeptał jej w mokre włosy tylko jedno słowo:
-Biegnij!
Chwycił ją za rękę i począł biec w stronę miasta majaczącego w oddali mamiąc obietnicą ciepłego jedzenia i suchego pokoju. Mężczyzna kierowany impulsem, odwrócił się za siebie. Przystanął zdziwiony gdyż po zjawie nie było śladu. Na horyzoncie widać było tylko ciemne góry i kilka marnych, niskich drzew. Cecil krzyknęła cicho. Zjawa pojawiła się nagle jakby wyszła z pod ziemi. Aaron zaklął siarczyście, nie uwzględnił nierówności terenu, a tymczasem istota pokonała połowę dystansu zbliżając się do nich niebezpiecznie szybko.
-Nie uciekniemy jej.- W głosie Cecil słychać było grozę. Popatrzyła na brata oczami szeroko otwartymi ze strachu. Zawierzając swój los bogom Aaron zdjął z ramienia półautomatyczny karabin. Przystawił go do policzka by móc swobodnie mierzyć i odblokował broń. Na szeroko rozstawionych nogach czekał aż zjawa zbliży się do nich na odległość strzału. Po chwili zauważył, że sytuacja zaczęła się zmieniać. Postać zamiast zbliżać się do nich w zatrważającym tempie przystanęła jakby nasłuchując. Zaczęła biec jakby przed czymś uciekając. Do uszu podróżnych doszedł ostry, nasycony strachem skrzek. Aaron i Cecil sapnęli ze zdziwienia, gdy na horyzoncie pojawiła się kula błękitnego ognia kierując się śladem zjawy. Szybko ją dogoniła i pochłonęła, wybuchając dziesięć metrów w górę. Dwie istoty walczyły ze sobą zawzięcie powodując małe wybuchy okolicznych zasp. Gorący pochodzący od kuli ognia wiatr uderzył Cecil zwalając ją z nóg.
-Co to jest?!
Aaron próbując przekrzyczeć tumult związany z walką i zawieruchą wyciągnął do niej dłonie pomagając wstać.
-Nie wiem!!

Cecil nie usłyszała choć byli blisko siebie. Przytuliła się do brata szukając wsparcia i otuchy. Stali objęci po środku zawiei, szarpani na przemian przez mroźny i gorący wiatr. Gdy burza osiągnęła apogeum ryk wiatru był tak potężny, że Aaron był pewny, że zaraz zginą. Przytulił się mocniej do Cecil chcąc dać jej jak najwięcej ciepła i uchronić przed wiatrem i śniegiem wdzierającym się pod ubranie. Naraz pośród huku usłyszeli głośny, powodujący ból głowy krzyk. Cecil skrzywiła się i zatkała uszy dłońmi chcąc ograniczyć nieprzyjemny hałas. Skrzek unosił się jeszcze parę sekund i zakończył jedną, drżącą nutą. W tym samym momencie burza ucichła. Aaron zachwiał się nieprzygotowany na nagły brak bodźców atakujących ich z każdej strony. Rozejrzał się wokoło szukając walczących istot, jednak w momencie w którym zniknęła burza zniknęli i oni. Cecil otrzepała ubranie i popatrzyła wyczekująco na brata. Wziął ją za dłoń i pociągnął w stronę nadal odległych i kuszących zabudowań. Bez słowa, w milczeniu, po kilku godzinach dotarli do głównej bramy miasta. Nim weszli zostali zatrzymani przez dwóch strażników i doprowadzeni do budynku mieszczącego się zaraz za bramą. Jeden z mężczyzn zapukał w grube, metalowe drzwi i otworzył je jednym pchnięciem. Aaron i Cecil zostali zaprowadzeni do urzędnika miasta trudniącego się spisem ludności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz bardzo dziękujemy.
Możecie tu umieszczać swoje opinie nt. Krwawej strzały i wskazówki.