***
Grupa mężczyzn siedziała przy
ognisku i popijała z butelki. Nikt nie zauważył postaci ukrywającej się poza
źródłem światła.
-Elza powiedz mi jak to było z
tym rozkazem?
Chłopak się uśmiechnął.
-Mamy złapać kobietę, dziewczynę
w zasadzie, która ma na lewej łopatce czerwone znamię.
Mężczyźni się uśmiechnęli.
-Zapowiadają się ciekawe łowy.
Nie polowaliśmy jeszcze na człowieka.
Elza na niego popatrzył.
-To nie jest człowiek.
Gdy Horiszjo oddalał się
ukradkiem w stronę Ibrahima i koni. Nurtowała go myśl kim jest owa dziewczyna.
-Czego się dowiedziałeś?
–zapytał Ibrahim, gdy Horiszjo wyłonił się z lasu.
-Planują coś paskudnego. Wracasz
do obozu.
Horiszjo wsiadł na konia, Ibrahim
zrobił to samo.
-A co z tobą? –zapytał.
-Ja nie wracam. –mówiąc to
odwrócił się i odjechał. Na północ. Ibrahim po lekkim wahaniu pocwałował w
przeciwnym kierunku.
Gnał co tchu w stronę wioski.
Modlił się do Luny o to, aby jego przypuszczenia nie okazały się słuszne. Gdy
był już w zasięgu wzroku od wioski, poczuł swąd spalenizny. Jego uszy wyłapały
krzyki mordowanych ludzi i kwiki palonych zwierząt. Pośpieszył konia. Wjechał
do wioski jak rozpędzona strzała. Zatrzymał się i zsiadł z konia. Tak było mu łatwiej
szukać jej zapachu. Widział ją jako cieniutka nić prowadzącą wszędzie tam,
gdzie ona przeszła. Widział wszędzie krzyki, ogień i pełno krwawych trupów.
Była to zdecydowanie robota łowców. Oni nie czuli współczucia, pragnęli tylko
wykonać zadanie. Nagle poczuł świeży
ślad prowadzący w stronę karczmy. Pobiegł w tamtym kierunku. Biegnąc i klucząc
między wozami pozostawionymi samotnie na drodze i przeskakując przez truchło
konia, dopadł do drzwi gospody. Otworzył je kopniakiem. Owionął go zapach krwi
i dwóch wampirów. Wzmógł czujność, usłyszał jakieś hałasy na piętrze. Omijając
dwa trupy, rozpoznał w nich Salena i Ewę. W jej martwych oczach widać było
grozę i strach. Horiszjo szukał trzeciego trupa. Nie znalazł. Wchodząc na górę
wyciągnął miecz z pochwy. Wpadł do pokoju, gdzie zapach wampirów był
najsilniejszy. Zaatakowała go jakaś jasnowłosa plama. Gdy rzucił przeciwnika na
przeciwległą ścianę, ujrzał młodego jasnowłosego chłopca o świdrującym
spojrzeniu. Nie dał się jednak zwieść. Wiedział, że wampir może być starszy i
silniejszy od niego. Przyczaił się z mieczem gotowy odeprzeć atak.
-Proszę zostaw nas w spokoju!
Podeszła do niego kobieta.
-Nie jesteśmy w tej chwili
wrogami. Nie szukamy zwady.
Pomogła wstać wampirowi. Ten
patrzył na Horiszjo podejrzliwie masując obolały bark.
-Widzieliście młodą dziewczynę?
Ma rude włosy i jest krewną właściciela karczmy.
Kobieta się zaśmiała.
-Chciałeś powiedzieć: była. Bo
ile się nie mylę, ich trupy leżą na dole.
Horiszjo się najeżył.
-Widziałaś ją pijawko czy nie?!
Młodzian zawarczał. Kobieta
zatrzymała go ręką.
-Tak, widziałam. Łowcy ją
zabrali.
-Gdzie?! Mówże kobieto!
-Pojechali w stronę gór. Było
ich czterech. Reszta pojechała na południe.
Horiszjo niewiele czekając
otworzył okno, stanął na futrynie i skoczył w dół. Spadając zręcznie na dwie
nogi, wystraszył psa, który ze skowytem pobiegł w stronę budy. Gwizdając na
swego konia podbiegł do trupa mężczyzny i zabrał mu łuk i kołczan, który miał
na plecach.
-Musiał być myśliwym. –pomyślał.
–Teraz już nigdy nie wyżywi swojej rodziny. O ile jego rodzina przeżyła.
Wsiadł na swego konia i pocwałował w stronę gór
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz bardzo dziękujemy.
Możecie tu umieszczać swoje opinie nt. Krwawej strzały i wskazówki.