***
Eleni czuła się jak w maligmie. Straciła już rachubę
przejechanych dni. Pewna była tylko ramion Horiszjo, które obejmowały ją by nie
spadła z konia. Nieliczne postoje były jedynym powodem, dla których wyrywała
się z odrętwienia. Najlepiej czuła się, gdy podróżowali, mogła wtedy odciąć się
od świata i wspominać tych, którzy odeszli.
Horiszjo martwił się stanem Eleni. Rozmawiali o tym z Szenue. Ten nie potrafił mu pomóc. W końcu po kilku dniach wędrówki znaleźli dobre miejsce na obóz.
Horiszjo martwił się stanem Eleni. Rozmawiali o tym z Szenue. Ten nie potrafił mu pomóc. W końcu po kilku dniach wędrówki znaleźli dobre miejsce na obóz.
Horiszjo zsiadł z konia.
-Eleni, rozbijemy obóz, chodź.
Chwycił ją w pasie i postawił na ziemi. Była taka drobna w
jego ramionach. Eleni zadrżała z zimna.
-Masz. –Horiszjo podał jej swój płaszcz. Dziewczyna owinęła
się nim. Owionął ją jego zapach.
-Usiądź, ja rozbiję dla ciebie namiot.
Eleni uśmiechnęła się z wdzięcznością. Gdy ten odszedł,
obserwowała wojowników. Przyprawiali ją o dreszcze. Byli duzi, ponurzy i
milczący. Przez całą podróż zamieniali między sobą raptem kilka słów. Różnili
się od mężczyzn z wioski. Tamci wydawali się krusi, ludzcy. Eleni zdziwiona, że
doszła do takich konkluzji zaczęła obserwować oddział ze zdwojona siłą. To, co
zauważyła zaciekawiło ją. Każdy posiadał magnetyzm, który przyciągał ją.
Największe przyciąganie czuła do Horiszjo. Spłonęła rumieńcem.
-Co się ze mną dzieje?
Eleni poruszona skupiła się obserwowaniu wszystkich oprócz
Horiszjo. Jego postura i kocie ruchy dezorientowały ją, czuła się bezbronna.
Zauważyła czyjś wzrok, odwróciła się w tamta stronę. Ibrahim się do niej
uśmiechał. Nieśmiało odwzajemniła uśmiech.
-Ibrahim, bierz się za rozpalanie tego ognia! Migiem.
Szenue zganił chłopca. Popatrzył na Eleni, zobaczyła w jego
oczach wrogość. Szybko spuściła wzrok. Poczuła czyjąś rękę na ramieniu.
-Chodź, zaprowadzę cię do namiotu. Będziesz mogła odpocząć.
Horiszjo pomógł jej wstać. Zauważył dziwne roztrzęsienie
Eleni. Rozejrzał się dookoła i napotkał wzrok Szenue. Popatrzył na niego z
naganą.
-Horiszjo, wszystko w porządku?
-Tak, chodź.
Dalej patrząc na Szenue pociągnął Eleni w stronę namiotów.
Szenue w końcu spuścił wzrok. Niczego nie świadoma dziewczyna dała zaprowadzić
się do namiotu. Horiszjo odciągnął pół materiału. Wszedł za nią. Rozejrzała się
i padła na posłanie. Horiszjo usiadł obok niej.
-Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. Zwykłego koca i
odrobiny snu.
Horiszjo się uśmiechnął.
-Najlepiej się śpi, gdy człowiek jest zmęczony. Spróbuj
zasnąć. Obudzę cię, gdy upolujemy coś na śniadanie.
Gdy był już przy wyjściu Eleni się odezwała.
-Mógłbyś zostać?
Popatrzyła na niego wielkimi oczami.
-Nie chcę zostać sama.
Horiszjo podszedł do niej. -Lepiej nie. -Pogładził ją po policzku.
-Nie chcesz chyba pozbyć się cnoty z pierwszym lepszym, co?
Eleni popatrzyła na niego poważnie.
-Nie jesteś pierwszy lepszy.
Horiszjo uśmiechnął się.
-Odpoczywaj. Przyjdę do ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz bardzo dziękujemy.
Możecie tu umieszczać swoje opinie nt. Krwawej strzały i wskazówki.